Nie wiedziałam co robić. Oni się najwyraźniej znali.
- Co...? - Zapytałam.
- Jakby ci to... Hmmm...
- On jest synem mojego starszego brata.- Powiedział spokojnie Ed. Wybałuszyłam oczy.
- Ale Thomas mieszka we Francji, a twój brat w Stanach! Poza tym twój brat nie jest taki stary, żeby być ojcem szesnastolatka!
- Jestem adoptowany. - Powiedział cicho Thomas. - We Francji mieszkam, bo tam tata ma drugi dom i wynajął mi opiekunkę, a w Stanach i tak nie miałby dla mnie czasu... Chciał, żebym nauczył się języka.
Byłam zszokowana, a na dodatek nadal nie wiedziałam dlaczego Eda nie było przez prawie cały dzień.
- Za dużo...- Mruknęłam.
- Spadówa mi stąd, staram się coś napisać. - Powiedział nagle Sheeran, a my posłusznie wyszliśmy. Droga do salonu minęła nam w milczeniu.
Gdy dotraliśmy, chłopaki przyglądali nam się zaciekawieni.
- Niech on wam tłumaczy... - Wskazałam na Thomasa.
- Yyy... Może potem. Musimy już iść.
- No nie powiem, szybko się zorientowaliście. - Powiedziałam sarkastycznie.
- Ola, wiesz że to nasze ostatnie spotkanie? - Zapytał smutno Antek.
- Jak to? - Spytałam.
- Mamy zaplanowane wyjścia aż do wyjazdu... - Wymruczał David.
- Ej! Nie smutajcie! Przecież nie stracimy kontaktu! - Zawołałam odrobinę zdesperowana.
- Wiesz ile kosztuje SMS z Francji do Polski? - Zapytał Thomas.
No fakt. Oni przecież fb nie mają, tylko Twittera, którego za to nie miałam ja.
- Snapchat...? - Zapytałam.
- No w sumie. - Powiedział Antoine.
Odprowadziłam ich do drzwi. Pożegnaliśmy się należycie - był płacz, mnóstwo gadania o "pozostaniu w kontakcie" i przytulasów.
Antoine, z którym tuliłam się na końcu, podniósł mnie, a moje stopy wisiały w powietrzu, po czym cmoknął mnie lekko w policzek. Prosto po tym spalił buraka.
Wyszli. W korytarzu zrobiło się pusto.
- Masz wszystko? - Wrzasnął Ed.
- Mam.
Zanim się obejrzałam, nadszedł czas powrotu do Polski. Ed ryczał na całego, tak samo jak ja. Chciał polecieć ze mną, ale rozkazałam mu zostać, bo ma dzisiaj bardzo ważny wywiad, a potem ma iść do studia i zacząć nagrywać nową piosenkę.
Pojechał ze mną na lotnisko. Założył kaptur i weszliśmy do termianalu. Nadaliśmy bagaż, a że byliśmy odrobinę za późno, musiałam od razu iść. Przytulił mnie bardzo mocno, obiecał, że będzie pisał i żebym nie zapomniała. Odpowiedziałam, że nigdy nie zapomnę.
Lot minął szybko. W Polsce, na lotnisku czekały na mnie przyjaciółki i mama. Wszystkie mnie przytuliły i pytały jak było. Ja cierpliwie im odpowiadałam, a potem zauważyłam mojego najlepszego przyjaciela, który stał za nimi. Podbiegłam do niego i przytuliłam.
Zaczynał karierę piłkarza, więc nie miał dla mnie wiele czasu. Bardzo za nim tęskniłam.
Tak na nowo zaczęło się toczyć moje życie w Polsce.
Ostatni tydzień wakacji.
Odkąd opuściłam Londyn, nic mi nie sprzyjało. Wyjazd do Francji został odwołany - moja mama się rozchorowała. Oczywiście ZuZu z rodziną pojechała.
Ed ostatnimi czasy nie pisał, a jak ja pisałam do niego to często był bardzo zajęty. Stwierdził, że ma wenę.
Kontakt z Francuzami, jako jedyny, miał się bardzo dobrze. Pisaliśmy bardzo często, a Antoine nawet założył Facebooka.
Jeśli chodzi o przygotowania do szkoły, to zakończyłam je już w tamtym tygodniu. Czułam się gotowa, by wrócić do nauki, bo miałam nadzieję, że to odwróci moją uwagę od obecnej sytuacji.
Dzisiaj miałam się spotkać z jedną z moich najlepszych przyjaciółek - Kasią, ale coś jej wypadło. Podobno coś związanego z Kubą, który był jej chłopakiem.
Spotkałam się więc z Martyną. Mieszkała po drugiej stronie miasta. Po drodze, siedząc w zatłoczonym autobusie nuciłam:
I didn’t mean to break your heartI was just lonely
And everybody falls apart sometimes
I know you found another one
Won’t you just hold me tonight?
Tęskniłam za głosem Eda, nucącym tą piosenkę wieczorami.
Co teraz robisz braciszku?
Kiedy wychodziłam od Martyny było już dość późno. Na szczęście droga do mojego domu była bardzo prosta i praktycznie niemożliwe było, żeby się zgubić. Szłam środkiem ulicy w stronę przystanku, zamyślona jak nigdy.
Wsiadłam do autobusu. Krajobraz zmieniał się powoli w bardziej miejski, stopniowo drzewa zamieniały się w osiedla.
To w sumie jak w życiu. Wszystko się zmienia i przemija. Tylko dlaczego nie mogę tego zaakceptować? I will never know.
Dotarłam do domu, przywitałam się z mamą i odpaliłam komputer. Dokładnie w tym momencie dostałam wiadomość.
Yo dzieciaku, sprawdzaj maila!
ED!!! Szybko weszłam w skrzynkę. Rzeczywiście dostałam od niego maila z załącznikiem, który natychmiast pobrałam. Był to kawałek jego nowej piosenki. Kiedy wsłuchałam się w słowa, zrozumiałam. Śpiewał, że wszystko przemija, jednak miłość pozostaje, że brak czasu dla drugiej osoby zabija, ale czasem nie możemy nic zrobił. Muzyka ucichła a ja usłyszałam głos Eda, który dukanym polskim powiedział: przepraszam, czas brak, tesknie barco, za nedługo se zobaszymy.
Łzy spłynęły po policzkach, jednak uśmiechnęłam się. Teraz wiedziałam, że odległość nic nie znaczy, a on pamięta.
Nie mogłam doczekać się początku roku. Tęskniłam za wszystkimi wariatami z mojej klasy i odczuwałam to coraz bardziej.
Co nie zmienia faktu, że pierwsze dni w szkole są zawsze badziewne.
Zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i z uśmiechem odebrałam.
- Witam pana piłkarza - powiedziałam wesoło.
- Cześć, jakieś plany na jutro? - zapytał Wiktor.
- Żadne, masz jakąś propozycję?
- Możemy jeszcze kogoś ogarnąć i wyjść na dwór.
- Bardzo chętnie. O której?
- A jak ci pasuje?
Naszą rozmowę toczyliśmy jeszcze z jakieś pół godziny rozmawiając na wiele tematów. Umówiliśmy się na 12:30 na najbliższym boisku. Nie mogąc się doczekać, szybko poszłam spać.
Wiem. Długo mnie nie było, a rozdział nie za długi. Po prostu na feriach dużo się działo i no... Ale wróciłam i już nie zamierzam robić długich przerw :D
Jestem wdzięczna za komentarze :) liczę na Wasze dalsze wsparcie ;)
Ola <3